sobota, 19 lutego 2011

Story

Dawno tutaj nie pisałam.
Bardzo dawno.
w sierpniu minie dwadzieścia lat mojego życia i zarazem dwadzieścia lat życia na diecie.
Są to też wzloty i upadki.


Napisałam tu aż dwa posty łał.

w trzecim czas na spowiedź.

Czy wiecie jak ciężko żyć na diecie będąc siedmiolatką źle zdiagnozowaną ?
Ja wiem.
Kiedy byłam rocznym maleństwem po pierwszych miesięcznych cięzkich celiakowych objawach:

Pewna pani doktor z moich rodzinnych Pyskowic ze zwykłej Pyskowickiej przychodni wmówiła mojej wówczas młodziutkiej bo osiemnastoletniej mamie że mi nic nie jest już i mogę jeść wszystko.
wszystko czyli pączki,wafelki drożdżówki ciasteczka pierogi makarony i inne cuda na kiju.

Mama uwierzyła, i wprowadziła.
W wieku sześciu lat nie było nocy bez bólu brzucha.
Bez moich jęków.
Przynajmniej raz w miesiącu wymiotowałam i miałam ogólne rozwolnienie.
Koniec.
Pojechałyśmy pks-em a potem tramwajem do szpitala w Gliwicach przy ulicy Radiowej na konsultację.

Moja pierwsza świadoma biopsja?
Lat siedem.Mama płacząca za drzwiami bo nie mogła wejść ze mną do pokoju.
Bolesny zastrzyk uspokajający w pośladek.
Panie lekarki i pielegniarki kojarzące się z kosmitkami w gumowych fartuchach.
Uspokajający głos pielęgniarki każacej mi myśleć o frytkach i kurczaku albo o czymś równie przyjemnym.
I wreszcie rurka.Rurka w moim gardle.
Rurka w moim małym ciele.
I moje bezwolne łzy.

to był wrzesień.

Październik-lat siedem.

mama przyszła po mnie do szkoły.w tym samym dniu koleżanka z klasy miała urodziny i przyniosła wafelki dla całej klasy.
zjadłam
do tej pory nie wiem dlaczego ale w momencie jedzenia tych wafelków w czekoladzie zapomniałam że nie mogę.po prostu zapomniałam.
mama się zorientowała po czekoladzie na moje buzi.spytała to odpowiedziałam jej z uśmiechem że przecież Paulina miała urodziny i przyniosła Prince Polo.oczy mamy ,jej mina i wtedy sobie przypomniałam że przecież pan doktor powiedział że zero nabiału do grudnia a glutenu do końca życia.

Zjadłam ten wafelek.I nic mi nie było.Mając siedem lat byłam w stu procentach przekonana że zjadłam wafelka i nic mi nie było to pewnie lekarze się pomylili i jestem zdrowa.
I poszło z 'grubej rury'

kanapki od ani kasi zosi bo przecież mi nic nie jest
i mama robiąca mi kanapki z chleba ryżowego bo wtedy ,w '98 roku trudno było dostać chleb bezglutenowy .
i nie jadłam tego chleba,wyrzucałam go w szkole.i czekałam głodna na kanapki zosi kasi ani.albo kupowałam drożdżówkę.
jedno zdarzenie zapadło mi w pamięc,jakiś zimowo jesienny dzień a tu w klasie coś nie ładnie pachnie.
kolega tomasz rzekł na cały głos:proszę pani to chyba te dziwne kanapki karoliny tak śmierdzą.
myślałam że umrę ze wstydu.
w ogóle w szkole czułam się jak ufoludek.nawet ci niby mądrzy i wyrozumiali nauczyciele się ze mnie nabijali i ignorowali.
nie pojechałam na zieloną szkołę "bo przecież nikomu się nie będzie chciało pilnować jedzenia pani córki Pani Moniko"(monika to moja mama)
przełom w piątej klasie
ból brzucha taki że nie mogłam oddychać.ale generalnie to olałam.

gimnazjum

niby byłam bardziej uświadomiona ale miałam w dupie swoją chorobę.

liceum

pierwsza i druga klasa to samo.
poza tym w drugiej klasie rzucił mnie chłopak moja niby wielka miłość


i wtedy coś we mnie pękło
poszłam do lekarza zbadałam się i wszystko grało.

trzecia klasa spokój.

teraz jestem w czwartej klasie liceum plastycznego(tak to ja narysowałam ten nagłówek)
i cały listopad 2010 spędziłam lecząc się najpierw na chroniczne przeziębienie a potem na silne bóle brzucha.
nie wspominałam tego wcześniej ale od piątej klasy do dzisiaj nie ma dnia żebym nie czuła swojego brzucha,żebym czasem nie skręcała się z bólu.
w listopadzie zdiagnozowano u mnie wrzody na dwunastnicy i silne przewlekłe zapalenie błony śluzowej żoładka.
sama sobie nawarzyłam piwa.
i wierzcie mi nawet w tej sekundzie myślę czy dam radę pilnować się tak bardzo mocno jak muszę.
i nie zawsze mi to wychodzi.

na szczęscie trafiłam na świetną lekarkę
i na cudownego chłopaka który sam mnie czasem pilnuje(:
co nie znaczy że nie potrafię tego zrobić sama.

Obraz 033
a na zdjęciu ja i dowód na to że celiacy są normalni .

dziękuję za wszystkie komentarze jestem bardzo mile zaskoczona i obiecuję poprawę 'bezglutenowego pisania'

5 komentarzy:

  1. cute photo! love how you edited it :)

    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie pozostaje nic innego jak tylko życzyć wytrwałości dla Ciebie na następne lata:)

    OdpowiedzUsuń
  3. jak to prawdziwie - pięknie napisane.. do dziś nie spotkałam się z nikim kto choruje na celiakie od dziecka tak jak ja (a żyje już 22:D), a tylko z ludźmi którzy choruję dopiero od kilku lat i tylko w dorosłym zyciu. A Ty piszesz o tym co ja doświadczyłam będąc małym bezglutkiem i o czym nigdy z nikim nie mogłam porozmawiać, bo kto "normalny" zrozumie jaki wpływ na małe dziecko ma to że nie może chleba?
    niezrozumienie ze strony dorosłych, wysmiewanie przez rówieśników i walka ze sobą żeby tak naprawde wierzyc że to na co choruje jest prawdziwe i ze musze diety przestrzegać, a nie słuchać kolejnych mądrych głów wykpiwających chorbe której na pewno nie ma, bo przecież jak można nie móc jeść chleba.
    też mając 5 lat wyjadałam po kryjomu zwykły chleb żeby sobie udowodnić ze jestem normalna..
    niestety.. do dziś jestem nienormalna, dalej nie moge jeść glutenu. z tą różnicą że dziś jestem dumna z tej mojej wyjątkowości:)
    ale poczucie osamotnienia w walce o prawo do "niejedzenia chleba" pozostało, więc miło spotkać kogoś tak podobnego jak Ty:)
    powodzenia w trzymaniu diety:)
    Ewita

    OdpowiedzUsuń
  4. Piszesz niesamowicie pięknie i prawdziwie. Życzę Ci dużo wytrwałości i optymizmu tak bardzo potrzebnego do życia. Poza tym zapraszam na mojego bloga: mazu-mazu.blogspot.com Chyba Cię zainteresuje, bo jest o plastyce, chociaż tylko podstawowe rzeczy. powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń